Lemi zapukał do drzwi dormitorium. Nie usłyszawszy żadnej odpowiedzi, ponowił tę czynność. Z powodu braku jakiegokolwiek odzewu, nacisnął na klamkę. Uchylił drzwi i powoli wsunął głowę do środka, aby zbadać wnętrze pomieszczenia. Pokój okazał się pusty. Chłopiec wszedł więc do środka i wciągnął za sobą ogromną torbę podróżną. Wcześniej oferowano mu pomoc w przeniesieniu bagażu do dormitorium, jednak ten, z nieokreślonego powodu, za żadne skarby nie chciał się na to zgodzić. Zająwszy jedno z łóżek, rozpakował część bagażu do najbliższej szafy. Poprawił rękawicę, na swojej prawej dłoni i wstał. Obszedł pokój dookoła i zbliżywszy ręce do ścian, począł badać jego energetykę. Okazało się, iż zgodnie z przypuszczeniami chłopca, owe pomieszczenie jest oczyszczone energetycznie, co wywołało lekki uśmiech na jego twarzy.
Wyjął swoją różdżkę i usiadł na podłodze po turecku. Wziął kawałek papieru i namalował na nim wyszukany symbol. Położył nań różdżkę i rozpoczął dość dziwny rytuał. Szepcąc jakieś formuły, począł wykonywać szybkie i chaotyczne ruchy nad różdżką swoją prawą dłonią (tą, na której nosi rękawicę).
Z czasem ruchy te stawały się coraz bardziej płynne i jednolite. Zwalniały również tępo. Wydaje się, że pomiędzy różdżką, a rękawicą powstało widoczne gołym okiem pole energetyczne, które można było dostrzec, jako delikatną, mieniącą się we wszystkich kolorach mgiełkę. Wyglądało to nietypowo, w każdym razie nie było to coś, czego uczą w Hogwarcie. Po kilku minutach energia rozproszyła się, a Lemi wstał z podłogi i pospiesznie uprzątnął zwój z symbolem. Schował różdżkę i przeciągnął się leniwie, acz z uśmiechem na twarzy."Pójdę się trochę rozejrzeć..." - pomyślał, po czym wyszedł z pokoju i udał się na przechadzkę korytarzami Ravenclaw'u.